7 lipca 2025 r. w miejscowości Kamienica (pow. limanowski) odbył się pogrzeb Tadeusza Dudy – mężczyzny, który zastrzelił własną córkę oraz zięcia. Następnie sam najprawdopodobniej popełnił samobójstwo.
Ta nienagłaśniana uroczystość odbyła się – pomimo okoliczności – w kościele oraz z udziałem księdza. Zaskakujące, co powiedział duchowny podczas mszy.

57-letni Tadeusz Duda 27 czerwca 2025 r. dokonał mordu na swojej rodzinie. Motywem mogła być sprawa o przemoc, jaka toczyła się przeciwko niemu oraz zeznania świadków – teściowej (którą „tylko” postrzelił) oraz córki.
Po zbrodni mężczyzna przez kilka dni ukrywał się w limanowskich lasach, aż w końcu znaleziono jego ciało [Video tutaj]
Pogrzeb Tadeusza Dudy
Podczas uroczystości żałobnych 57-latka, było obecnych około stu osób – pomimo tego, co zrobił mężczyzna, dla części osób był sąsiadem czy krewnym, inni zaś przyjść mogli z ciekawości.
Z pewnością jednak duchowny prowadzący mszę żałobną, miał trudne zadanie – ponieważ chodziło o godne pożegnanie mordercy.
Kapłan jednak z tej trudności wybrnął w bardzo dyplomatyczny sposób, bo żegnając Tadeusza Dudę, powiedział:
Droga rodzino, gromadzimy się tu, aby wypełnić obowiązek. Człowiek nie zna końca, ani osób, z którymi żyje.
Tylko Bóg zna serce człowieka. Musimy mieć nadzieję, że Bóg daje każdemu człowiekowi szansę zbawienia.
Śmierć uczy nas, że życie człowieka jest krótkie. Pamiętajmy o słowach Jezusa: „nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni”
– cytuje jego słowa „Super Express”.
Dalej zaś ksiądz przytoczył słowa świętej Faustyny:
Miłosierdzie Boże czasem dosięga grzesznika w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednym momencie otrzymuje od Boga przebaczenie.
Jak więc widać, duchowny jasno wskazał, by nie osądzać zmarłego, lecz ocenę jego życia, zostawić na Sąd Ostateczny.