Polski dziennikarz zginął na Ukrainie. Osierocił mamę, tatę, brata i swoją córkę.
Mężczyzna miał zaledwie 45 lat.

Krzysztof Gorzelak związany był z Kielcami i to on tworzył portal „Nasze Kielce”. Określano go jako dziennikarza niezależnego i niezłomnego:
Był dziennikarzem jakich już niewiele. Niezłomny, nieprzekupny, dociekający prawdy do końca. Potrafił sam drążyć tematy nadużyć władzy w Kielcach, powiecie i województwie. I to na najwyższych szczeblach.
Dla niego prawda była dobrem najwyższym. Zdarzało mu się jeść tylko owsiankę z wodą, bo nie miał już pieniędzy, a jednocześnie odmawiał przyjęcia reklam od skorumpowanych polityków. Odmawiał przyjęcia pomocy, jedynie czasami pozwolił zaprosić się na kawę i kurczaka do KFC…
– podaje profil Scyzoryk się otwiera.
Jak twierdzi Przemysław Predygier – aktor i wieloletni dyrektor TVP Kielce – to właśnie ta niezłomność doprowadziła go do wyjazdu z kraju:
To właśnie ta uczciwość i nieugiętość sprawiły, że Krzysiek wielokrotnie popadał w poważne kłopoty – nie tylko zawodowe, ale też prawne.
Procesy sądowe, oskarżenia, nagonki medialne – wszystko to znosił samotnie. A jednak pisał dalej.
Być może właśnie to ciągłe ścieranie się ze ścianą obojętności i hipokryzji sprawiło, że zdecydował się wyjechać.
Może wojna, paradoksalnie, była dla niego czymś bardziej uczciwym niż niektóre batalie w Kielcach.
Krzysztof Gorzelak pojechał na Ukrainę nie jako dziennikarz, a jako żołnierz. 45-latek zginął podczas walk i zostanie pochowany na Ukrainie.