Kilka dni temu na Bałutach w Łodzi znaleziono noworodka w reklamówce.
Dziecko przeżyło, choć miało zaledwie 27 stopni, a w jego krwi wykryto amfetaminę.

Bałuty – dziecko w reklamówce
Noworodka znalazł mężczyzna, który sądził, był na spacerze ze swoją partnerką. Gdy poszedł „na stronę” usłyszał kwilenie i sądził, że ktoś w siatce zostawił koty. Tymczasem dokonał szokującego odkrycia, gdy zobaczył, że w środku jest dziecko!
Była to dopiero co narodzona dziewczynka, która po zawiadomieniu służb, została przewieziona do szpitala [więcej na ten temat tutaj]
Matka dziecka
Jak ustalił „Fakt”* matka dziecka to 36-letnia kobieta, która dorabiała sobie na targu w Bałutach.
Ewelina dorabiała tu od dawna, chyba od kilku lat. Pracowała na stoiskach z warzywami. Wszyscy ją tu znaliśmy, ale nikt z nas nie zauważył, żeby była w ciąży. Ona taka drobna, niepozorna, zupełnie nic nie było widać
– mówili tabloidowi handlarze.
Podkreślali też, że nie spodziewali się, by ta kobieta mogła zrobić coś tak strasznego. Twierdzą jednak, że 36-latka żyła z dnia na dzień i z pewnością nie była pod opieką lekarską.
Przerażające informacje o partnerze kobiety
Ewelinę i jej partnera określili jako „skrajną patologię”. Para ma jeszcze dwójkę dzieci, które nie znajdują się pod ich opieką.
O partnerze kobiety mówi się straszne rzeczy:
Nigdzie nie pracował, od 6 rano chodził już napruty, alkoholem jest wręcz przesiąknięty, wiem, że kątem mieszkali u jakiegoś kolegi. Może on ją do tego zmusił, inaczej nie mogę tego pojąć, ona może się po prostu go bała
– miała powiedzieć jedna z kobiet z targu.
Matka dziecka przyznała się do porzucenia noworodka. Jednak podała dwie wersje, najpierw że nie miała świadomości, że jest w ciąży. Następnie, że od miesięcy wiedziała, że jest.
Kobieta usłyszała zarzut usiłowania zabójstwa, a wkrótce zapadnie decyzja co do aresztu.
*źródło: Fakt