WYDARZENIA

16-latek zapił się na śmierć. Pił w towarzystwie rodziców!

16-latek zmarł po tym, jak przez cały dzień pił znaczne ilości alkoholu.

Wszystko działo się na spotkaniu rodzinnym i za przyzwoleniem rodziców.

 

pixabay

 

Zdarzenie miało miejsce w Australii, a koroner stanowy (odpowiednik prokuratora) Catherine Fitzgerald postanowiła ujawnić drastyczne szczegóły i – z uwagi na charakter sprawy – publicznie potępić rodziców.

 

Chłopiec, którego określała jako LG, w czasie Bożego Narodzenia był z rodzicami w domu swojej ciotki w Echuca na północy Victorii. W spotkaniu uczestniczyło około 12 osób.

Jak wynika z raportu, nastolatek był zaopatrzony w ogromne ilości alkoholu:

 

Przyniósł na imprezę własne drinki, w tym 10 wódek i kilka puszek UDL [napój alkoholowy w puszcze o zwartości ok. 4% alkoholu – przyp. red.], ale pił również z w pełni zaopatrzonego baru z alkoholami, w tym mocny bourbon i colę.

– informuje news.com.au*

 

Rodzina przyjechała do ciotki w południe, a nastolatek od razu zaczął ostro pić. Robił też sobie gazowane drinki by wzmocnić efekt.

Wieczorem wymiotował i nie mógł chodzić, ale nikt nie powstrzymywał nastolatka w dalszym piciu. Jedynie matka miała mu powiedzieć, by zwolnił tempo. Nad ranem położono chłopaka na kanapie na werandzie i tam zasnął.

 

Około 8.30 jego wujek zobaczył, że LG jest szary, ma pianę i wymiociny na ustach. Wezwano pogotowie i nastolatek został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł w dwa dni później z powodu śmierci mózgu.

 

Koroner skrytykowała rodziców chłopca i innych dorosłych, którzy byli świadkami jego intensywnego picia, a których interwencje mogłyby zapobiec jego śmierci.

 

„Pozwolenie nieletniemu na spożycie takiej ilości alkoholu stwarza poważne ryzyko dla jego zdrowia i dobrego samopoczucia i nie powinno się do tego dopuścić” – napisała pani Fitzgerald w swoim raporcie.

 

Z raportu można jednak wywnioskować, że w domu miała miejsce regularna libacja – nikogo nie dziwiło zachowanie chłopca i nikt na to nie reagował.

 

 

źródło: https://www.news.com.au/