Policja Lubelska poinformowała o dramatycznej akcji, jaka miała miejsce podczas kolędowania.
Co dokładnie się wydarzyło i dlaczego pojawiło się zagrożenie życia? Przeczytajcie poniżej!

Tradycja kolędowania po domach powoli zanika, jednak grupa osób w Lubelskiem wyruszyła na wspólne śpiewanie. W pewnym momencie jednak 17-latek odłączył się od swoich towarzyszy i zniknął.
Brat zaginionego, który z nimi był wrócił do domu ale nie mógł sprecyzować rodzicom, gdzie znajduje się jego brat. Zaginięcie zgłosiła rodzina, która początkowo prowadziła poszukiwania na własną rękę. Zaginiony nie miał przy sobie telefonu komórkowego.
Z uwagi na panujący mróz, policja wszczęła pilne poszukiwania, gdyż było ryzyko zamarznięcia nastolatka. Finalnie chłopak został znaleziony dzięki psu tropiącemu.
Można powiedzieć, że 17-latek cudem uniknął śmierci, bo gdyby nie akcja policji, byłby zamarzł. Tym razem jednak skończyło się na wychłodzeniu.
W trakcie czynności poszukiwawczych, przewodnik psa tropiącego- młodszy aspirant Szymon Rogala, odnalazł osobę zaginioną.
17-latek leżał w przydrożnym rowie w miejscowości Osmolice Pierwsze. Młody mężczyzna był wyziębiony, została mu udzielona pomoc medyczna.
Dlaczego feralnego kolędnika znaleziono w rowie?
W swoim komunikacie policja nie podała powodów, jak jednak informuje Onet, 17-latek „był pod wpływem alkoholu”.



























