W ostatnich latach Polacy pokochali latanie samolotami. Z pewnością przyczyniły się do tego tanie linie lotnicze i okazyjne ceny lotów.
Wielu z nas cieszyło się, że może spędzić weekend czy krótki urlop za granicą za naprawdę niską cenę. Szczęśliwcom udawało się „upolować” bilety za kilkadziesiąt złotych.
W tym roku jednak przyjdzie nam się zmierzyć z zupełnie nową lotniczą rzeczywistością.
Zarówno lotniska jak i linie lotnicze borykają się z brakami kadrowymi. W czasie pandemii miały miejsce liczne zwolnienia pracowników i teraz trudno jest uzupełnić braki kadr. Aby więc uniknąć odwoływania lotów, linie lotnicze ograniczają ilość połączeń. Nic więc dziwnego, że ceny idą w górę.
Drugim czynnikiem powodującym podniesienie cen są zwyżki cen paliwa i ograniczenia transferu na lotniskach.
W efekcie ceny wielu połączeń drastycznie wzrosły. Jak podaje Rzeczpospolita:
Lufthansa nie ukrywa, że sprzedaje już tylko najdroższe bilety. (…) Podróż z Warszawy przez Frankfurt na lotnisko JFK w Nowym Jorku w lipcu to wydatek 5,5 tys. zł za bilet w jedną stronę w klasie ekonomicznej.
Jeśli chodzi o LOT to:
Można polecieć, ale na ostatnich miejscach w biznesie za 8200 złotych w jedną stronę.
Jeśli chodzi o połączenia z Londynem, to zapomnijmy o okazjach poniżej stu złotych. Obecna cena wydaje się być astronomiczna:
…bilet powrotny na podróż w lipcu na trasie Warszawa – Londyn Heathrow kosztuje i w LOT, i w British Airways prawie 5 tys. zł. W przypadku LOT biletów powrotnych w klasie ekonomicznej już nie ma. Zostało po kilka miejsc w biznesie.
Jak więc widać, wakacje w Polsce straszą „paragonami grozy”. Natomiast wakacje za granicą „lotami grozy”.
*cyt. rp.pl