Barbara Trzeciak-Pietkiewicz zmarła pod koniec czerwca 2024 r. Miała 78 lat.
W półtora miesiąca po śmierci mamy, Monika Richardson udzieliła bardzo szczerego wywiadu. Tematem rozmowy były rozstania – zarówno te zawodowe, jak zwolnienie z TVP, rozstania z partnerami a także odejście mamy dziennikarki.
Richardson opowiedziała o czymś bardzo dziwnym, czego doznała po śmierci pani Barbary.
Monika Richardson rozstanie
W wywiadzie dla kanału „Pacjenci” Richardson opowiedziała, jak radzi sobie z różnymi rozstaniami. Opowiedziała, że przede wszystkim płacze.
Płaczę sobie tak długo, jak tego potrzebuję.
Po takim procesie oczyszczenia, dziennikarka i przedsiębiorczyni zamyka dany rozdział życia.
Osuszam łzy, poprawiam koronę, idę dalej.
Podobnie było po śmierci Barbary Trzeciak-Pietkiewicz:
Tak, to jest straszny moment, ja się rozsypuję w kawałeczki. Jestem w tym rozsypaniu, nie udaję twardzielki. I tak, potem jest żałoba, jest taki czas, kiedy zaczynasz podsumowywać pewne rzeczy, kiedy wracają ci obrazy, wracają momenty z życia.
Monika Richardson „To było samo dobro”
Zapytana, jak czuje się teraz, w półtora miesiąca od odejścia mamy, przywołała rozmowę ze swoją uczennicą ze szkoły językowej:
Moja uczennica, zresztą bardzo ważna osoba publiczna, powiedziała mi jak moja mama umarła: „Wiesz, moja mama też zmarła 2,5 roku temu i ja poczułam, że jak ona odeszła, to ona mi zrobiła przestrzeń na pewne rzeczy, które ja teraz mogę robić”
Wyjaśniła też, że nie chodziło o zabranianie czegoś, tylko jej odejście zrobiło „dziurę”, którą udało się wypełnić czymś dobrym.
Podobnie u Moniki Richardson nastąpiła przemiana mentalna:
[wcześniej czuła się] Jakbym była mamą, ale nie na pełen etat, bo jednak byłam też córką. A teraz jestem mamą mojej córki i jestem dla niej tym mędrcem, tym ostatnim ogniwem, seniorką rodu. I to zmienia moją pozycję wobec niej (…) Muszę być dla niej mądra
Na pytanie „Czy Ty odczułaś takie opuszczenie, że teraz Ty nie masz miejsca?” dała zaskakującą odpowiedź:
No właśnie nie. Właśnie to było samo dobro. To był sam pozytyw.
Ja mam oczywiście, jak dobrze wychowana polska dziewczynka, perfekcjonistka, duży problem z wybaczeniem sobie czegokolwiek. Uczę się tego i jest lepiej. Ale też wydaje mi się, że mamy odejście sprawiło, że jest mi łatwiej. „Się puścić” jak mówił Kazio Kutz. (…) Po angielsku jest takie piękne „let it go”
– stwierdziła.
Warto posłuchać tego wywiadu. Może on być inspirujący dla osób, które boją się rozstań lub obawiają się odejścia bliskich osób.