Monika Miller to urodzona 10 sierpnia 1995 roku celebrytka. Zanana jako modelka alternatywna, aktorka czy wokalistka; wnuczka premiera Leszka Millera.
W ostatnim czasie Monika Miller skarżyła się na swoje zdrowie, aż w końcu trafiła do szpitala. Celebrytka była w stałym kontakcie z fanami i zamieściła też nagranie na którym – dosłownie – się dusi! [zobacz tutaj]
Finalnie okazało się, że 26-latka choruje na fibromialgię. Jednym z objawów tej choroby jest łysienie. I tak Monika Miller zdecydowała się na przeszczep włosów. W wywiadzie dla programu „Co za tydzień” opowiedziała o drastycznych szczegółach!
Zabieg polegał na tym, że z tyłu głowy wycinano około 10 centymetrowy pasek skóry. Z niego wyciągano cebuli włosów i wszczepiano je na czoło (bo to tam łysieje Monika).
Operacja przeprowadzana była w znieczuleniu miejscowym, więc celebrytka była świadoma wszystkiego, co działo się wokół:
Przede wszystkim słyszysz to wszystko, bo to jest blisko uszu. Miałam wrażenie, że ktoś kroi chleb. Okropne to było. Zresztą zszywanie też nie było przyjemne. Czujesz napieranie, ściąganie. To dziwne uczucie (…)
…jeszcze jedna rzecz, która może się wydać trochę obrzydliwa. Ale widziałam, jak kroją moją skórę. Byłam w szoku. Nasza skóra na głowie jest tak gruba, jak iPhone w sporym futerale. Wygląda jak gąbka. I to chyba tyle.
Po przeszczepie Monika Miller nie czuła bólu związanego z operacją, ale i tak strasznie bolała ją głowa. Powodem był ściskający opatrunek:
Bardzo bolała mnie głowa, ale nie dlatego, że miałam przeciętą skórę, tylko dlatego, że zabandażowali mi głowę tak ciasno, aby zapobiec obrzękowi. To trochę podobny ból do tego, jak zwiążesz sobie za ciasno sznurówki. Tylko chodzi o głowę i siłę bólu, w dziesięciopunktowej skali, oceniam na dziesięć. Czułam, że eksplodują bandaże i wybuchnie mi głowa.
– opowiada.
Za zabieg Monika zapłaciła 20 tysięcy złotych.
źródło: tvn.pl/cozatydzien