Nie żyje polski muzyk. Mężczyzna należał do legendarnego zespołu.
„Zmarł, po długiej chorobie, w nocy 11 sierpnia w szpitalu na Lindleya w Warszawie. Był jednym z najlepszych polskich perkusistów rockowych lat 60. „
– przekazał jego przyjaciel.

Niebiesko-Czarni
Niebiesko-Czarni to działający od 1962 roku zespół, przez który przewinęło się wielu muzyków oraz wokalistów. Grupa stworzyła wiele przebojów, takich jak „Mamo nasza mamo”, „Wiem, że nie wrócisz”, czy „Niedziela będzie dla nas”.
W zespole śpiewali: Krzysztof Klenczon, Wojciech Korda, Helena Majdaniec oraz Czesław Niemen. Przewinęła się przez niego także cała plejada muzyków – w tym perkusista Tadeusz Głuchowski, który z grupą występował w latach 1965-1970.
>>>Szok, na co pozwolili córce! Agata Rubik zostanie młodą babcią?
Tadeusz Głuchowski nie żyje
Jak przekazał Paweł Brodowski:
Tadeusz Głuchowski nie żyje!
11 sierpnia 2025 zmarł w Warszawie Tadeusz Głuchowski, przed laty perkusista zespołów Tony i Niebiesko-Czarni.
Przypomniał też, że muzyk w latach 1962 – 65 grał w zespole Tony, następnie występował razem z Niebiesko-Czarnymi:
W Niebiesko-Czarnych grał Głuchowski do roku 1970. Brał udział w nagraniu kultowych albumów: „Niebiesko-Czarni” (1966), „Alarm”, „Mamy dla was kwiaty”, „Twarze”. Zagrał z N-C niezliczone koncerty, audycje radiowe i telewizyjne, festiwale, zagraniczne trasy. Gdy w 1967 Niebiesko-Czarni zostali zaproszeni do studia Radia Luxembourg, to wywiadu udzielał głównie Tadeusz, bo w zespole najlepiej mówił po angielsku. W eter popłynęła „Hej bystra woda”.
Co działo się potem?
Po odejściu od Niebiesko-Czarnych popłynął na Batorym jako artysta w programie estradowym. Przez kilka lat był na kontrakcie w Finlandii. Jego nową pasją stała się muzyka country. Razem z wokalistkami, żoną Anią Głuchowską i młodszą siostrą Marysią, utworzył pierwszy w Polsce zespół country pod nazwą Saloon, z którym występowali w nocnym lokalu Czarny Kot w warszawskim Hotelu Victoria (na basówce grał Krzysztof Wiśniarowski). Jako solista brał udział w Festiwalach Muzyki Country w Mrągowie. Niczym one-man band występował na ulicy, na warszawskim Barbakanie. Nie tylko grał na perkusji, ale także na gitarze, harmonijce ustnej i śpiewał – miał głęboki, niski głos, prawie jak Johnny Cash (doskonale śpiewał „Ring of Fire”).
Wysoki, postawny, przypominał sylwetką Krisa Kristoffersona. W takiej roli słyszałem Tadeusza kilka razy na koncertach w warszawskim Klubie Dobrej Muzyki na Podskarbińskiej, w Domu Kultury na Łowickiej i w Stodole na Batorego.
Tadeusz Głuchowski zmarł po ciężkiej chorobie. Pogrzeb muzyka odbędzie się 21 sierpnia 2025 r.