Właśnie ukazała się książka pt. „Żony Konstancina” autorstwa Eweliny Ślotała. I choć nie jest to biografia sensu stricto, jednak autorka pisząc książkę bazowała na własnych przeżyciach.
Jak czytamy na stronie wydawcy:
Ewelina Ślotała – mama ukochanego syna, prawniczka, która odnalazła życiową pasję w projektowaniu wnętrz. Sól w oku konstancińskich elit. Osobiste doświadczenia skłoniły ją do wsparcia ofiar przemocy domowej, której kiedyś sama doświadczyła.
Jednak czytając książkę nasuwają się zgoła inne refleksje.
Lektura książki „Żony Konstancina” jest bardzo wciągająca. Powieść czyta się jednym tchem. Poza perypetiami bohaterki zawarto tu też opisy dotyczące stylu i poziomu życia bogaczy podwarszawskiego Konstancina.
„Żony Konstancina” to historia młodej kobiety, studentki prawa. Najpierw związana była z piłkarzem – w książce noszącym nazwisko „Rzeźnik” choć wiadomo, że chodzi o Jakuba Rzeźniczaka. Po rozstaniu z piłkarzem bohaterka książki wiąże się z bogatym Adamem i tak wkracza do elity Konstancina. Para nawet bierze ślub, ale po pół roku się rozwodzi. Bardzo szybko kobieta poznaje kolejnego bogacza – Julio. Wychodzi za niego za mąż i szybko też zachodzi w ciążę.
Gdy czytamy książkę, już na pierwszy rzut oka widać, że związek z Adamem był toksyczny, a młoda kobieta traktowana była podmiotowo. To on – nazywany zresztą Królem – rządził. On mówił, co i kiedy mają robić. A nawet gdy partnerce coś się nie podobało, była „przekupywana” drogim prezentem lub luksusowym wyjazdem. Wydaje się jednak, że autorka albo nie dostrzega tego faktu, albo go pomija.
Podobnie sytuacja wygląda z drugim związkiem i małżeństwem. Tu jednak jest jeszcze gorzej, bo mężczyzna kilka razy pobił kobietę tak mocno, że przez wiele dni musiała leżeć w szpitalu. Mimo to, jeszcze parę razy „nabrała się” na przeprosiny i poprawę. Jednak i tu brakuje refleksji na temat „współuzależnienia” ofiary.
Jeśli więc powieść Eweliny Ślotały miałaby w jakiś sposób wspierać ofiary przemocy domowej, to powinna tu wybrzmieć jasna ocena tej sytuacji. Tymczasem po lekturze książki „Żony Konstancina” mogą pojawić się jedynie takie wnioski, że bogaci mężczyźni robią co chcą – piją, biorą narkotyki, zdradzają swoje żony i biją je. Kobiety się na to godzą w zamian za luksusy, a ból łagodzą kolejnymi zakupami i używkami. Można by powiedzieć: Jest jak jest i nic tego nie zmieni.
Sama Ewelina Ślotała ujawniła, że została pobita przez swojego męża. Obecnie Ślotała twierdzi, że jest nadal nękana przez męża i o pomoc zwróciła się do detektywa Rutkowskiego [nagranie poniżej].
Wracając do książki. „Żony Konstancina” to bardzo ciekawa i wciągająca powieść. Jest też dobrze napisana. Natomiast nie można o niej powiedzieć, by w jakiś sposób wspierała osoby zmagające się z przemocą domową.