Damian Michałowski przyjął Ukrainki. Nie chce udawać „że jest dobrze, bo tak nie jest”
Damian Michałowski (33 l.) pracuje w Radiu Zet, jest także prowadzącym „Dzień Dobry TVN”. Ma żonę Polę i dwójkę dzieci – Henryka i Helenę.
26 lutego 2022 r. dziennikarz przyjął pod swój dach dwie Ukrainki:
Przyjechały dziś do nas mama z córką. Pani Gala, Lena i ich pies dwa dni uciekali przed wojną. Żyły pod Kijowem i całe swoje życie spakowały w dwie walizki.
– pisał na instagramie Damian Michałowski.
Dziennikarz przyznaje jednak, że życie z obcymi osobami pod jednym dachem nie jest łatwe.
Jak mówi prowadzący „DDTVN” kobiety, które prowadziły normalne życie – pracowały, uczyły się – są nagle wyrwane ze swojego środowiska. I tak Ukrainki, jakie zamieszkały w domu dziennikarza, czuły się bardzo skrępowane swoją sytuacją:
Przez pierwsze dni moi goście (mama z córką) byli zamknięci u siebie w pokoju, praktycznie go nie opuszczali. Panie wychodziły tylko na posiłki i wtedy udawało nam się złapać z nimi jakiś kontakt. One były bardzo skrępowane tym, że całe swoje życie musiały spakować do jednej walizki i uciec z domu.
– opowiadał w rozmowie z „Co za tydzień”*
Damian Michałowski mówi, że uchodźcom trzeba dać czas, by oswoili się z sytuacją i nowym miejscem. W ich przypadku pomogło to, że trzeba były wychodzić z psem na spacer oraz zaangażowanie kobiet w prace domowe – w końcu zaczęły się czuć potrzebne i przydatne.
My im daliśmy na to czas, pokazaliśmy, że jesteśmy otwarci, ale oddajemy im przestrzeń, dajemy im miejsce do tego, żeby mogły być same i to wydaje mi się, było kluczem do sukcesu. Z każdym dniem częściej wychodziły z pokoju*
Teraz Ukrainki czują się znacznie lepiej i mają nowe zajęcia. Starsza z kobiet zajęła się przygotowaniem pieczonych pierogów, które trafiają do uchodźców znajdujących się na dworcu centralnym. Młodsza zaczęła pracować jako wolontariuszka w punkcie zbiórki, gdzie zajmuje się sortowaniem darów.
Nie chce udawać
Mimo to, Damian Michałowski podkreśla, że goszczenie uciekinierów z Ukrainy, jest sporym wyznaniem:
Nawet przez głowę mi nie przeszło, żebyśmy sobie zrobili wspólne zdjęcie przy stole, albo w ogrodzie, na którym siedzimy uśmiechnięci i udajemy, że jest dobrze, bo tak nie jest. Ale staram się pisać o niektórych sytuacjach na Instagramie, żeby dać wskazówki, tym którzy spodziewają się gości, sam przez to przechodzę i wszyscy musimy nauczyć się żyć w tej rzeczywistości*
– powiedział.
Zobacz też:
Lewandowscy nie zamierzają tego ukrywać! O wszystkim opowiedzieli na antenie.
*cyt. Co za tydzień