BIZNES&POLITYKA

Pomógł Ukrainkom. Gdy spotkał je po raz drugi, doznał szoku!

Pan Robert to wolontariusz punktu wydawania rzeczy dla Ukraińców w Kielcach. Mężczyzna podzielił się zaskakującą historią dotyczącą dwóch Ukrainek.

Tuż po inwazji Rosji na Ukrainę, czyli w końcówce lutego, dopiero co otworzono wspomniany punkt. Pomieszczenie jeszcze nie było do końca urządzone i właśnie wtedy trafiły tam dwie Ukrainki.

 

…na początku wojny, gdy wieczorami było ciemno a na zewnątrz mróz, do punktu przyszły dwie młode dziewczyny z wózkiem. W wózku spało maleństwo.

 

Kobiety wybrały potrzebne dla siebie rzeczy – pościel, ubrania i pieluchy dla dziecka. Pakunków było sporo, a Ukrainki planowały iść na piechotę do wynajętego przez siebie lokum.

Ponieważ było ciemno i zimno, wolontariusz zaproponował pomoc z transporcie. W czasie jazdy jego samochodem dowiedział się, dlaczego trafiły do Kielc.

 

…opowiadała mi że uciekły do Kielc gdyż jedna z nich dwa lata temu pracowała w jednej z naszych firm. Polubiła nasze miasto, ludzi i dlatego dokonały takiego wyboru. Wynajęły mieszkanie, i próbują jakoś się ogarnąć.

 

Później wolontariusz zapomniał o całym zdarzeniu – w końcu codziennie do punktu wydawania rzeczy przychodzi wielu Ukraińców, a przed lokalem przez cały dzień stoi długa kolejka.

 

Później jednak pan Robert po raz drugi miał okazję spotkać dwie Ukrainki i przeżył spore zaskoczenie!

 

https://www.facebook.com/Paderewskiego-4951-102423509074542/?ref=page_internal

 

Przyszły one do tego samego punktu wydawania darów:

 

I wiecie co? One przyniosły nam, wolontariuszom, termos herbaty, oraz reklamówkę zrobionych przez siebie pierogów, przyszły podziękować w ten sposób na nasze ręce Nam wszystkim Kielczanie, którzy ich przyjęliśmy.

 

Ale wiecie co było dla mnie najbardziej ujmujące? Że matka maleństwa przyniosła pieluchy , całą paczkę, których już nie wykorzysta, bo maleństwo teraz używa już następnego rozmiaru, a te mogą się komuś innemu przydać. Rozumiecie to? Będąc w takiej sytuacji, pomyślały o innych. Nie brały nic więcej, mówiły że sobie radzą. Po prostu przyszły żeby podziękować i zrobić coś dla innych.

 

Pan Robert był wzruszony zachowaniem Ukrainek i ta sytuacja upewniła go w przekonaniu, że warto pomagać.

 

Zobacz też:

Korespondent w szoku! „Zbieram koparę z ziemi. Podeszła do nas Niemka by…”