48-letnia Joanna Racewicz to dziennikarka i prezenterka w Polsat News. Jednak jej rożsamość w znacznym stopniu określiły wydarzenia z 2010 roku.
Joanna Racewicz jest bowiem także tzw. wdową smoleńską – w kwietniu 2010 roku w katastrofie smoleńskiej zginął jej mąż Paweł Janeczek, który był oficerem Biura Ochrony Rządu. I choć z pozoru dziennikarka przepracowała swoją traumę i jest kobietą sukcesu, to trudne chwile często do niej wracają.
Z tego też względu Racewicz na instagramie porusza często bardzo poważne tematy dotyczące życia społecznego, polityki, czy katastrofy smoleńskiej właśnie.
Najnowszy wpis kobiety brzmi niepokojąco, bo mowa w nim o samobójstwach i trudnościach w uzyskaniem pomocy. Jak twierdzi dziennikarka:
…w każdej kilkunastoosobowej klasie jest przynajmniej
jedna osoba, która łyknęła za dużo tabletek, stanęła nad przepaścią,
albo próbowała się utopić.
To za każdym razem wołanie o uwagę,
o pomoc, o drugiego człowieka.
Następnie kobieta mówi o przepełnionych gabinetach oraz o tym, że najlepszym lekarstwem są dobre relacje z bliskimi:
Gabinety terapeutów – pełne, na wizytę trzeba czekać miesiącami.
Co ma zrobić matka, która słyszy: „wpiszemy córkę w kolejkę rezerwowych, na razie proponuję wizytę 15 grudnia o 12.30”.
Trzy miesiące? Przecież tu idzie o życie!
Nie sposób naprawić zaniedbywanych relacji, jeśli nagle zapukasz do pokoju
nastolatka i spytasz: „co słuchać?”
Miłość i zaufanie wymagają pielęgnacji.
Może jeszcze nie jest za późno.
Czyżby pisała o samobójstwach na podstawie własnego doświadczenia?