Tomasz Terlikowski to zdecydowany przeciwnik aborcji, ale odpowiada też na zarzuty stawiane wobec Kościoła Katolickiego.
Jak choćby te dotyczące pedofilii i wykorzystywania seksualnego. Terlikowski twierdzi, że:
Jestem przeciwko aborcji, z tego samego powodu, dla którego jestem przeciwko pedofilii i wykorzystywaniu seksualnemu nastolatków czy bezbronnych dorosłych. W jednym i drugim przypadku trzeba bronić praw słabszych przeciwko silniejszym. To dla mnie podstawowy imperatyw. Nie religijny, moralny.
W jednym ze swoich wpisów nawiązał do hasła wykrzykiwanego przez protestujących w ramach Strajku Kobiet. „Wybór nie nakaz” czyli możliwość zdecydowania się na aborcję, a nie zakaz jej wykonywania.
Terlikowski idzie w swoim myśleniu o krok dalej. Bo od aborcji nie jest daleko do eutanazji. Czy wtedy też będziemy chcieli mieć wybór, by uśmiercić bliską osobę, która jest stara lub ciężko chora lub niepełnosprawna, na przykład po wypadku?
Publicysta pyta:
Jeśli wybór nie nakaz, to rozumiem, że zgadzacie się na to, że gdy będziecie mieli Alzheimera, Parkinsona, to wasze dzieci zostawią was samych, oleją, albo zasugerują, że w zasadzie to moglibyście się już poddać eutanazji, bo one lękają się przyszłości?
I rozumiem, że nie przeszkadza Wam, że gdy będziecie mieć wypadek i zostaniecie sparaliżowani, to wasz mąż albo żona następnego dnia się spakuje i oznajmi, że nie wolno od nikogo wymagać heroizmu, i że to ich wybór, bo nie można niczego nakazywać?
Wierzę też, że uważacie, że gdy będziecie ciężko chorzy, to was także nikt nie będzie musiał pytać o prawo do uśmiercenia, bo przecież jego lęki (tak często zrozumiałe), albo jego normalne życie zostaną zakwestionowane? No przecież wybór nie nakaz?
Tomasz Terlikowski zapewnia jednak, że nie drwi z hasła protestujących:
I to nie jest złośliwość. Idee, założenia mają konsekwencje, prowadzą nas do pewnych wniosków. Nieuchronnie. I w wielu miejscach już doprowadziły.
Co sądzicie o stanowisku Terlikowskiego?
>>>Janusz Korwin-Mikke wie, co zrobić z niechcianymi dziećmi! Trzeba je…
