Sieć Lidl obecna jest w Polsce od 2002 roku.
Przez ten czas Lidl zyskał uznanie Polaków, którzy bardzo chętnie robią zakupy w tej sieci.
O ile jednak chętnie odwiedzamy Lidla w celu zakupienia bułeczek i kawy, to trochę mniej chętnie pracujemy w markecie. I faktycznie, przez wiele lat, od czasów transformacji, praca w markecie była uznawana za jedną z gorszych.
Pielucha na kasę
Każdy z nas słyszał opowieści o ciężarnych kobietach, które musiały dźwigać ciężkie paczki. Krążyły także opowieści o paniach, które musiały zakładać pampersy. Bo nie wolno im było wyjść do toalety. Do tego dodajmy niską penesję. I już praca w sklepie uznawana była za jedną z najgorszych.
Studia czy podstawówka?
Obecnie sytuacja znacznie się zmieniał. I mamy tu do czynienia z paradoksem. Jeśli chodzi o pracę w markecie ani Lidl, ani Kaufland, ani Biedronka nie wymaga od kandydatów do pracy na kasie żadnego wykształcenia. W wymaganiach formalnych nie ma mowy o skończeniu liceum czy technikum, już nie mówiąc o studiach.
Jednak zarobki w markecie są często wyższe niż osób, które wiele lat się uczyły i wykonują odpowiedzialne prace np. w urzędach.
Czytaj też: ZASKOCZENIE klientów McDonald’s! Od dziś…
Ile zarobisz w Lidlu?
Pracownik na stanowisku sprzedawcy (kasjera) w Lidlu zarobi – w zależności od stażu pracy- od 3400 zł do 4150 zł. Biedronka oferuje od 3050 zł do 3400 zł brutto, a Kaufland od 3200 do 3900 zł brutto.
Tymczasem w Urzędzie Miasta w Bydgoszczy:
„Referent, młodszy referent zarabiał w 2018 roku 2 981 zł brutto miesięcznie.”
A zgodnie z informacjami Polskiej Agencji Prasowej:
„Przeciętne wynagrodzenie w całej administracji publicznej w 2018 r. wyniosło 5385,58 zł. (…)
najniższe wynagrodzenia w administracji samorządowej otrzymują pracownicy starostw powiatowych. Ich przeciętne wynagrodzenie w ubiegłym roku wynosiło 4540,23 zł.”
To pokazuje, że osoby po podstawówce mogą zarabiać porównywalne kwoty, jak wykształceni specjaliści.
fot. lidl.pl
źródło: businessinsider, pomorska.pl, pap.pl